niedziela, 11 października 2009

Nocny RNO

RNO, czyli rajd na orientację (las, mapy, kompasy, te sprawy - pewnie niektórzy wiedzą co to). Nocny, bo niektórzy są bardziej pieprznięci od innych ;) [link do strony rajdu]

To był mój drugi taki rajd (poprzedni rok temu). Pierwszy poszedł dość tragicznie, więc drugi też miał tak pójść; zwłaszcza, że Głowa (mieliśmy ekipę 2-osobową) nie wziął roweru i musieliśmy iść 1,5h do Rusi (miejsce startu), podczas której to trasy już sobie coś rozwalił z nogą ;) Ostatnią część trasy Głowa jechał moim rowerem, a ja truchtem obok. ;) A i tak najlepszy tekst walnął Głowa (dzwonił do kumpla na starcie) stojąc pod moją klatką: "właśnie wchodzimy do Bartążka"; Bartążek jest 40min od mojego mieszkania, no jaja ;) Trafiliśmy po czasie, ale ze startem nie było problemu.

Po doświadczeniach z poprzedniego rajdu nauczyłem się liczyć kroki.. :-> [właściwie ośmiokroki, bo lepiej w nie sobie melodię wkomponować ;)] No i jaka różnica! Wystarczyło liczyć, po odliczeniu odpowiedniej liczby rozejrzeć się i punkt jak na dłoni :) [no dooobra, trochę przesadzam - problemy były jak zwykle, jednego szukaliśmy ponad godzinę].

Ogólnie super, fajne rejony, dobra pogoda, ciepło (wg prognozy miały walić pioruny! a były tylko na horyzoncie, szkoda). Głowa się trochę ociągał i było widać, że ma czasem dość tempa, ale twardo ani razu nie ponarzekał; też mu się podobało, choć teraz pewnie nie może chodzić ;) Na metę trafiliśmy jakoś po 2 w nocy, czyli przed limitem czasu.

I tak uważam, że poszło nam do dupy (w porównaniu z tym, co ludzie wyczyniali na Darżlubie?). Więc co do wyniku, to wniosek jest tylko jeden - konkurencja była mała, i jeszcze bardziej zdziadziała niż my (no sorry, jeśli konkurencja to czyta, ale taka prawda, wszyscy byliśmy do dupy :P).

Brak komentarzy: